"Gazeta w Katowicach" Nr 102 z 2 maja 2000 roku


SOSNOWIEC. Kursował w niedzielę od 9 do 16 po miastach Zagłębia

Darmowy tramwaj

 

Do motorniczego podbiega chłopak w zabawnej, staromodnej czapce z daszkiem. - To kocham - krzyczy, przylepiając nos do przedniej szyby. Tramwaj rozpędził się, aż miło. Trzęsie tak, że pasażerowie z trudem mogą usiedzieć w fotelach.

Starszy pan w szarym kapeluszu co chwilę zerka na zegarek. - Gdzie ten tramwaj? - mruczy pod nosem. W tej samej chwili zza zakrętu wyłania się czerwony, oblepiony plakatami wagon. Zatrzymuje się na przystanku, w drzwiach staje niski, korpulentny chłopak. Z namaszczeniem poprawia konduktorską czapkę z bordowym paskiem i woła: "Zielony tramwaj do Huty Katowice! Proszę wsiadać!".

Ludzie stoją jak wryci. Zaskoczeni patrzą po sobie. - Co jest, to jakiś żart? - pyta nastolatek w modnych okularach słonecznych. - Ależ skąd. Zapraszam, przejazd jest za darmo - wyjaśnia młody konduktor.

Pasażerami opiekują się trzej konduktorzy i kierownik tramwaju. Ubrani w eleganckie, niebieskie koszule i uprasowane w kant, granatowe spodnie. Na głowach służbowe czapki. Wszyscy są licealistami. Raz w miesiącu spotykają się w Klubie Miłośników Transportu Miejskiego w Chorzowie.

Konduktorze łaskawy

Na przystankach w Będzinie robi się tłoczno. Chłopcy nie nadążają z rozdawaniem ulotek informacyjnych, które dzisiaj zastępują bilety. - Ale o co chodzi? - pyta zdezorientowana starsza pani, która stoi na środku z bukietem fioletowego bzu. Andrzej Soczówka, pomysłodawca akcji i jeden z konduktorów, wyrasta przed nią jak spod ziemi. Rozgląda się za wolnym miejscem. O jest! Starsza pani siada, konduktor Andrzej obok niej i opowiada o całej akcji. - I naprawdę nie muszę kupować biletu? - kobieta nie dowierza. - Może dałby mi pan jeszcze jedną taką kartkę? Wezmę wnuczce, na pewno jej się do szkoły przyda.

Mężczyzna w bordowym garniturze słucha Andrzeja z uwagą. Podoba mu się zielony tramwaj, cieszy się, że jedzie za darmo. Przyznaje, że jak zobaczył ulotki, to pomyślał, że to znowu jakiś konkurs i nawet nie chciał wsiadać do środka. - Panie, jaki konkurs. Ja myślałem, że tu film kręcą - śmieje się stojący za nim pasażer.

Andrzej słucha jednym uchem, bo bardziej pilnuje, czy ktoś nie podchodzi do wyjścia. Zbliżamy się do pustego przystanku. Nikt nie wstaje. - Jedziemy! - chłopak woła na cały głos. Motorniczy nie traci czasu na zatrzymywanie.

Cudowne chłopaki

Jakub Jackiewicz, drugi konduktor, nie nadskakuje pasażerom tak jak jego przyjaciele. Na krok nie odstępuje motorniczego. Podpatruje, jak Sabina Okuniewska prowadzi pojazd. Jeździ tramwajem od paru lat, ma o czym opowiadać. Przypomina sobie historię tramwaju, który niespodziewanie stanął cały w promieniach. Wspomina, jak dwa samochody zderzyły się na torach.

- Cudowne chłopaki, super mi się z nimi jeździ. Wcale nie żałuję, że trafił mi się kurs w wolny dzień. Chłopcy bardzo mi pomagają. Kierownik tramwaju przestawia zwrotnice, zmienia tablice, kontroluje czas - pani Sabina jest zachwycona.

W Sosnowcu chłopcy robią pamiątkowe zdjęcie. Cieszą się, że ludzie chwalą ich pomysł. Niektórzy żegnają się z nimi wysiadając z tramwaju. - Nikt ulotki nie wyrzucił do kosza i tylko jedna osoba nie chciała jej przyjąć - krótko podsumowuje Andrzej, sięgając po mineralną.

Tramwaj bez korka

Imprezę zorganizował i pieniądze na darmowy tramwaj wysupłał VIII Społeczny Komitet Obchodów Dni Ziemi działający przy Wydziale Nauk o Ziemi UŚ w Sosnowcu. Cel był oczywisty - zachęcić ludzi do korzystania z komunikacji miejskiej. Chłopcy mówili o oszczędności energetycznej i o ochronie środowiska. Przypominali o koszmarnych korkach samochodowych. - Kto jedzie do pracy tramwajem, nie musi zaprzątać sobie nimi głowy - tłumaczyli z zapałem.

- Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie tak łatwo przekonać kogoś, żeby przesiadł się z samochodu do tramwaju czy autobusu. Ale warto próbować. Skoro KZK GOP nie potrafi promować komunikacji miejskiej, my to musimy robić - wyjaśnia Bogusław Molecki, członek Klubu Transportu Miejskiego, trzeci konduktor zielonego tramwaju.

Cały rozkład w głowie

Najwięcej zamieszania było z układanym specjalnie na tę okazję rozkładem jazdy. Tramwaj to nie rower, nie wystarczy wyjechać nim z zajezdni. Zdarzy się małe niedociągnięcie i kłopoty gotowe. Rozkład jazdy dla zielonego tramwaju mieli napisać fachowcy, czyli tzw. rozkładowcy, pracownicy przedsiębiorstwa tramwajowego.

- Okazało się, że nie orientują się oni tak dobrze w sieci komunikacyjnej, umknęły im pewne rzeczy. A my znamy na pamięć rozkłady jazdy, każdą trasę mamy w małym palcu. Wyłapaliśmy wszystkie błędy. Dzisiaj wszystko przebiega sprawie i bez żadnych zakłóceń - chwali się Molecki.

Mówie konduktorowi Andrzejowi, że chcę przesiąść się do tramwaju jadącego do Czeladzi. Andrzej patrzy na zegarek, skupia się przez chwilę. A potem recytuje: - Wysiądzie pani na rondzie w Będzinie, poczeka dziewięć minut i wsiądzie do "22". Po dziesięciu minutach będzie pani na miejscu.

Wysiadam, czekam, wsiadam i po dziesięciu minutach jestem na miejscu.

Anna Stańczyk