"Nowe Echo", Nr 18 z 2 maja 2000 roku


Kto jeszcze pamięta te numery i trasy autobusowe?

Zatrzymany pochód "czerwonych"

 

Komunikacja miejska na ziemi tyskiej przeżywa od kilku lat regres. Świadczy o tym chociażby niemal całkowite wycofanie się tyskiego PKM-u z Bierunia, Lędzin, czy Bojszów. Jeszcze przed dziesięciu laty niemal każda miejscowość obecnego powiatu tyskiego ziemskiego miała bezpośrednie ze stolicą województwa, a np. mieszkańcy Urbanowic mogli bez przesiadki dojechać czerwonym autobusem do Oświęcimia, Bytomia, Mikołowa czy Katowic co dziś jest niemożliwe.

Kiedy w okresie międzywojennym powstały Śląskie Linie Autobusowe tereny dzisiejszych Tychów były rolniczą prowincją. Śląskie Linie Autobusowe do wybuchu drugiej wojny światowej obsługiwały tylko jedno połączenie na naszym terenie - linię z Katowic do Mikołowa. W czasie okupacji Niemcy w ogóle zawiesili funcjonowanie linii autobusowych w GOP-ie; jedyną linią, jaka wtedy jeździła, był autobus z Oświęcimia do Dworów, opatrzony napisem "Nur fur Deutsch".

Dopiero po wojnie, wraz z decyzją o budowie Nowych Tychów, wzrosło zapotrzebowanie na nowe linie autobusowe. Nie istniała jeszcze linia kolejowa Tychy - Bieruń Stary - Lędziny. Tory z Tychów do Tychów Miasta zbudowano dopiero w 1958 roku, a do Lędzin - w 1972r. Po wojnie Śląskie Linie Autobusowe przemianowano 27 lutego 1951 roku na Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne. Gdy powstawało WPK, było ono największym organizatorem komunikacji miejskiej w kraju.

Staruszka czwórka

Po siedmiu latach istnienia WPK na ziemi tyskiej obsługiwało ono 14 linii autobusowych. Z Tychów do Katowic można było dojechać linią 3 lub - przez Murcki - 4. Obie jeździły co pół godziny. Czwórka, jak widać, przetrwała do dzisiaj. Charakterystyczne, że bardzo dużo ówczesnych linii miała bardzo dużą długość. Linia 21 z Katowic przez Bieruń do Oświęcimia liczyła aż 44 km i kursowała co dwie godziny. Sześć razy na dobę jechał autobus 31 z Katowic przez Mysłowice, Lędziny, Bieruń Stary do Pszczyny. To była linia rekordzistka - długość trasy wynosiła 51,9 km. Jazda z Katowic do Pszczyny trwała aż dwie godziny. Linia ta funkcjonowała bardzo długo, jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych. Dłuższa od niej na naszym terenie była tylko ówczesna linia 67 Katowice - Dziećkowice - Tychy, licząca 52 km. Autobus tą trasą jechał również 6 razy na dobę.

Chociaż w ciągu lat numery autobus ewoluowały, wiele z nich przetrwało do dzisiaj, jak choćby linia 37 Katowice - Podlesie - Mikołów. W 1958 roku 20 razy na dobę jeździł autobus 75 na znajomej trasie Mikołów - Tychy - Paprocany. Był to wtedy bardzo wysoki numer, nie było mowy jeszcze o sześćsetkach czy osiemsetkach. O oczko wyższy numer na sieci WPK miała wtedy jednynie linia z Bytomia do Tąpkowic. W spisie z 1958 roku znajdujemy m.in. linie 29 Katowice - Łaziska Górne i 69 Katowice - Zgoń. Dzisiaj obie połączono w jedną - 29. Autobus 68 dzisiaj jeździ z Orzesza do Rudy Śląskiej, wtenczas - z Katowic do Bujakowa. Górnicy do Kopalni Ziemowit z Nowych Tychów jeździli autobusem 65 - obecnie taki numer nosi jedna z linii Mikołów - Tychy. Tychy nie posiadały wtedy bezpośredniego połączenia z Gliwicami - autobus 41 jechał z Gliwic przez Mikołów do Podlesia.

Zajezdnia w stajni

W 1958r. WPK posiadało trzy zajezdnie autobusowe: w Będzinie, Katowicach i Gliwicach. Jako czwarta miała być uruchomiona zajezdnia w Tychach. Początkowo planowano, że będzie w niej garażować 40 autobusów. W wydanej przez WPK książeczce "75 lat Komunikacji Miejskiej w Górnośląskim Okręgu Przemysłowym" w maju 1973 roku czytamy: "Już w roku 1959 roku oddano do eksploatacji mieszczącą 60 autobusów zajezdnię w Tychach. Po rozbudowie w latach 1964-1965 zajezdnia stanowi dzisiaj zaplecze dla ponad 100 wozów. Warto wspomnieć, że w pierwszym etapie budowy wykorzystano stare stajnie, będące przed wojną własnością księcia pszczyńskiego." Nie był to ewenement - rozbudowując w 1963 zajezdnię autobusową we wsi Świerklaniec koło Tarnowskich Gór również zaadaptowano stare stajnie książęce.

Kolejnym wydarzeniem mającym wpływ na rozwój komunikacji miejskiej była budowa Fabryki Samochodów Małolitrażowych w Urbanowicach. Początkowo do dowozu pracowników zamierzano wykorzystać nowo uruchomioną linię kolejową Tychy Miasto - Lędziny, Zbudowano nawet przystanek kolejowy w pobliżu fabryki, jednak czynny był on bardzo krótko, poza tym trzeba było z niego pracowników dowozić do bramy zakładu autobusami, więc go zamknięto. We wspomnianym już opracowaniu czytamy, że "w latach 1973-1975 kosztem ponad 783 milionów złotych zbuduje się następujące obiekty: zajezdnię autobusową w Tychach na 200 autobusów dla obsługi tamt. Fabryki Samochodów Małolitrażowych /.../."

Rzeczywiście, wydawało się wówczas, że triumfalny pochód komunikacji miejskiej nie zostanie zatrzymany. W 1980 roku uruchomiono w Czechowicach Dziedzicach oddział tyskiego zakładu WPK. Układ czechowickich linii autobusowych dotrwał mniej więcej do dzisiaj. Czechowicka filia poza organizacyjnymi, nie miała żadnych połączeń z Tychami. Nigdy nie uruchomiono linii z Czechowic Dziedzic do Tychów. Po latach nawet PKS wycofał się z tej trasy.

Trajtek dzieckiem kryzysu

Wprowadzenie stanu wojennego w Polsce 13 grudnia 1981 roku stało się przyczyną rozwoju nowego środka komunikacji miejskiej w Tychach. W związku z deficytem paliwa silnikowe dla autobusów, ówczesny wojewoda katowicki polecił wprowadzić na próbę w Tychach "autobusy na prąd". Pierwszą ekperymentalną linię trolejbusową uruchomiono 1 października 1982 roku. Tychy wybrano na miejsce eksperymentu ze względu na szerokie ulice. Decydenci uznali, że trolejbusy się sprawdziły. Trolejbusy były numerowane cyframi 1, 2, 3, dopiero potem zmieniono oznaczenia na literowe. Obecna linia A istnieje w dzisiejszym kształcie od przedednia sylwestra 1983, a linia B - od 1984 roku. Tychy były przedostatnim polskim miastem, w którym zainstalowano trolejbusy. Pięć lat po nas zrobiła to Dębica, ale tam jeździły one tylko cztery lata.

Planiści snuli rozmaite koncepcje rozwoju tyskiej sieci trolejbusowej. Trajtki miały jeździć przez całe Urbanowice do Jaroszowic, także do Mąkołowca, a w perspektywie nawet do Kobióra. Nic z tego nie wyszło.

Plik biletów w portfelu

Ciosem dla komunikacji miejskiej było rozwiązanie Wojewódzkiego Przedsiębiosrwta Komunikacyjnego w 1991 roku. Zaczęły się problemy. Każdy PKM wprowadził oddzielne bilety. Najsilniej odczuli to mieszkańcy Mikołowa, do którego wjeżdżały autobusy tyskie, gliwickie i katowickie. Sytuacja ta trwa do dzisiaj - część linii obsługuje KZK GOP, a część MZK Tychy.

- Z jednej strony to źle, że mamy dwóch przewoźników, a z drugiej dobrze - mówi Józef Gryt, wiceburmistrz Mikołowa. - Gdybyśmy się zdecydowali na jednego, mogłoby się po jakimś czasie okazać, że to ten drugi jest tańszy. A tak możemy wybierać.

Z usług tyskiego PKM-u zrezygnował Bieruń i Lędziny. Wydana siedem lat temu mapa Bierunia jest pod względem linii autobusowych kompletnie nieaktualna. Spośród ponad 20 linii, jakie w 1993 roku jeździły po Bieruniu, ostała się w niezmienionym kształcie tylko linia 686. Zniknęła m.in. linia 181 z Bierunia do Pszczyny. Komunikację pasażerską na zlecenie Urzędu Miasta obsługuje od kilku lat PKS Oświęcim i nie zanosi się, by to uległo zmianie.

Trzeba zauważyć, że bierunianie są teraz zmuszeni mieć w portfelu trzy różne bilety, w zależności od tego, dokąd chcą się udać. Bowiem oprócz niby komunikacji miejskiej oświęcimskiego PKS-u, z Bierunia jeżdżą także autobusy 931 do Katowic i 995 do Mysłowic, w których trzeba kasować bilety KZK GOP, autobusy 31 i 686 do Tychów, w których obowiązują bilety MZK Tychy oraz - spod kopalni Piast - autobus 46 do Oświęcimia, w którym ważne są tylko bilety MZK Oświęcim.

Tomasz Rzeczycki